piątek, 3 maja 2013

Ostatecznie wszystko jest doskonałe.

Ludzie wierzą w ludzką niedoskonałość. Jednocześnie oczekują doskonałości od innych. Doszło nawet do tego, że ludzie idą przez życie, żądając doskonałości od tych, którym sami przypisali niedoskonałość. Rodzice żądają doskonałości od niedoskonałych dzieci, i odwrotnie. Obywatele żądają doskonałości od niedoskonałych rządów, i odwrotnie. Kościoły żądają doskonałości od niedoskonałych wyznawców, i odwrotnie, Sąsiad oczekuje doskonałości od sąsiada. Miasto od miasta. Naród od narodu. Rasa od rasy. Osądzamy i potępiamy wszystkich i wszystko co ma skazę, której znaczenie, przedtem sami określiliśmy. Chętnie osądzamy zwłaszcza tych, którzy otrzymują nagrody, w postaci sławy, władzy czy sukcesu. Tak gorliwie to czynimy, że właściwie w obecnych czasach nikt nie może stać się wzorem, bohaterem, autorytetem. W ten sposób pozbawiamy się tego, co jest potrzebne naszym społecznościom. Dlaczego proste spostrzeżenie na nasz temat przyprawia nas o udrękę? Czy konstatacja faktu rzeczywistości musi być zawsze osądem? Czy nie może być po prostu spostrzeżeniem? Co z tego, że ktoś czemuś nie sprostał? jakie to ma znaczenie?